sobota, 20 grudnia 2014

Chapter Eight


 
         Trzymając obydwie ręce w kieszeni bluzy, spacerowałam dortmundzkim parkiem. Księżyc w pełni oświetlał dróżki, nadając miejscu tajemniczy nastrój. Nigdy nie spacerowałam sama o tak późnej porze, gdyż na wyświetlaczu mojego telefonu, od razu rzucała się w oczy 23:11. Wokół mnie nie było nikogo, ani niczego, co zwróciłoby moją uwagę. Warto też dodać, że byłam jedną osobą w tym miejscu. Nagle usłyszałam za sobą szeleszczące gałązki krzewów, więc odruchowo obejrzałam się za siebie. Odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę średniej postury. W tym momencie przez moją głowę przeszły najciemniejsze scenariusze. Zaczęłam przyspieszać, gdyż od głównej bramy parku dzieliło mnie zaledwie paręnaście metrów. Moją drogę przerwał silny ból z tyłu głowy. Nic. Kompletnie nic już do mnie nie docierało. Powoli osunęłam się na ziemię, a potem była już tylko ciemność...

*

           Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Było tu zdecydowanie za jasno. Blask słońca źle działał na moje zmęczone oczy. Chciałam podnieść ręce, żeby przetrzeć twarz, jednak coś mi to uniemożliwiło. Byłam związana. Moje dłonie były najzwyczajniej przywiązane do kaloryfera. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcającego się klucza w drzwiach. Przed sobą zobaczyłam ciemnookiego faceta. Nie wiem kim jest, dlaczego mnie pobił i przywiózł tutaj. Generalnie nie wiem nic.  
- Witaj - na jego ustach pojawił się uśmiech. Lecz nie taki zwykły. Aż biło z niego pogardą.
- Kim jesteś?! I czego ode mnie chcesz? - wypaliłam zdenerwowana i przestraszona równocześnie.
- Jestem najlepszym, co Cię w życiu spotkało, skarbie - oznajmił i ruszył w moją stronę.  - Będzie bezpieczniej, jak bez słów mi się oddasz.
Jego dłonie wodziły po całym moim ciele. Czułam się okropnie. Zaczęłam się wyrywać       
i krzyczeć...

I nagle coś się wydarzyło. 

- Zostaw mnie! Zostaw! - zerwałam się na równe nogi i dopiero później zaczęłam kojarzyć fakty. Byłam w swoim łóżku, w swojej sypialni, w swoim domu. To był tylko zły sen..
Powoli uspokajałam się. Zeszłam na dół i wzięłam butelkę wody, z powrotem wracając na górę.
- Zwariowałam - przyznałam, trzymając się za głowę.
Po chwili przykryłam się kołdrą po same czoło i aż błagałam sama siebie o odrobinę snu. 

*

Udało mi się usnąć na zaledwie parę godzin, gdyż o dziewiątej musiałam być w agencji. Z niechęcią wstałam z łóżka, gdyż mój organizm wręcz domagał się większej ilości snu. Starałam się nie myśleć o tym, co śniło mi się zeszłej nocy. Jednak było to trudniejsze niż myślałam.
Nigdy wcześniej nie miałam problemów z koszmarami, zdarzały się sporadycznie - najczęściej, gdy oglądałam horrory, których swoją drogą nienawidzę. Ale przecież wczoraj w ogóle nie włączyłam telewizji. 
Postanowiłam dać sobie z tym spokój. Było - minęło. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zjadłam szybkie śniadanie i odjechałam do agencji. 

Pół godziny później

- Za dwa dni macie samolot do Brazylii. Odbędziecie tam sesję zdjęciową z piłkarzami, zostaniecie na któryś mecz i wrócicie z powrotem - oznajmił Thomas, odkładając długopis na stół. - Powierzono nam bardzo poważne zadanie, i wierzę, że wywiążecie się z niego jak najlepiej. To tyle - dodał. - Możecie już iść.
Wraz z Chandler i Rose szłyśmy w kierunku wyjścia.
- Co powiecie na kawę? - zapytała Rosalie, otwierając drzwi Vivienne Models. 
- Super pomysł - odpowiedziała Chan, zerkając na mnie. - Cailin, żyjesz?
- Tak - odpowiedziałam. Myślami nie mogłam uciec od tego snu. Cały czas zaprzątałam sobie nim głowę. 
- O czym myślisz? 
- Powiem Wam później. Wsiadajcie - zakomunikowałam, sama zamykając drzwi samochodu.
Drogę do naszej ulubionej kawiarni pokonałyśmy na śpiewaniu (a raczej wydzieraniu się) do rytmu naszych ulubionych piosenek. Po parunastu minutach, wreszcie dojechałyśmy na miejsce. Wchodząc do kawiarni, natchnęłam się na parę dziewczyn, które poprosiły mnie o zdjęcie. Zgodziłam się, i po chwili dołączyłam do przyjaciółek.
- Zamówiłyśmy Twoją ulubioną kawę, a teraz opowiadaj - odezwały się, wbijając we mnie wzrok.
Opowiedziałam im o moim śnie, a gdy skończyłam, akurat kelner przyniósł nam napoje. 
- To tylko sen, Cai - uspokajała mnie Rose. - Nie przejmuj się tym.
- Nie przejmuję się. Po prostu.. Dziwnie się czułam, zaraz po przebudzeniu. W momencie miałam mroczki przed oczami - upiłam łyk mojej cynamonowej Latte. - Mniejsza o to. O której mamy samolot?
- Koło szóstej - zaśmiała się, zobaczywszy nasze miny.
Rozmawiałyśmy, plotkowałyśmy, opowiadałyśmy sobie różne historie. Gdy przyleciałam do Dortmundu, nie pomyślałabym, że się tutaj odnajdę. Jednak szybko zmieniłam zdanie. Poznałam dwie, mocno szurnięte dziewczyny, z którymi świetnie się dogaduję.
- Cailin - Chandler zmusiła mnie, do popatrzenia w jej oczy. - Jakiś blondyn się na Ciebie patrzy.
O kurwa.
Odwróciłam się lekko, chcąc tyko rzucić okiem na karykaturę postaci. Nie pomyliłam się. Reus siedział z kolegami dwa stoliki dalej od nas. Wiedział, że na niego patrzę, ale natychmiast odwrócił swój wzrok. 
Głośno westchnęłam.
- Zaraz wracam, idę do łazienki - rzuciłam.  Dziewczyny wiedziały, o co chodzi i tylko się zaśmiały. - Bardzo śmieszne. 
- Powodzenia - pomachały mi ręką, a ich usta dalej formowały się w promienne uśmiechy.
Weszłam ostrożnie do kabiny, dokładnie ją zamykając. Kiedy już skorzystałam z toalety, podeszłam do umywalek, chcąc umyć ręce. Po chwili usłyszałam otworzenie drzwi.
Błagam, tylko nie on.
- Miłe spotkanie - powiedział mężczyzna, którego głosu za żadne skarby nie chciałam usłyszeć. Z drugiej strony jednak, jego baryton dosłownie pieścił moje uszy. Odwróciłam głowę i stało się to drugi raz. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Cholera.

Od autorki:
Tak, macie rację, wróciłam.
Po ponad miesięcznej przerwie wróciłam do tego opowiadania, z głową pełną pomysłów.  
Ta przerwa dobrze mi zrobiła.. W moim życiu dużo się wydarzyło, przemyślałam parę rzeczy i oto jestem.
Od razu oddaję w Wasze ręce świeżą ósemkę, mam nadzieję, że Wam się spodobała.  
Czekam na szczere opinie :)
 Zapraszam na nową historię, na której czeka na Was pierwszy rozdział:
 

Wesołych Świąt, Kochani. Żeby powróciła ta stara Borussia, spełnienia marzeń i dużo, dużo miłości.


3 komentarze:

  1. Och!
    Nawet nie wiesz ile czekałam na rozdział tutaj!
    Moje ogolne spostrzeżenia?:
    za mało Cailin i Marco RAZEM!
    Mimo wszystko nie zawiodłam się i rozdział jak najbardizje oceniam na pozytywny. Chociaż ten sen -.-
    No sama nie wiem, coś mnie zaczyna niepokoić. Oby to były tylko przeczucia.
    Zapraszam do siebie;
    http://zakazany-romans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest po prostu boski!
    Dawno nie wczułam się tak w opowiadanie ;)
    Ten sen...
    Nie mam pojęcia co o tym myśleć.
    Rozmowa w kawiarni, wydawała mi sie bardzo przyjemna. Fajnie, że Cailin ma przyjaciółki.
    Jestem teraz taka ciekawa co stanie sie dalej w łazience :(
    pozostaje mi tylko czekać :/
    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń