środa, 13 maja 2015

Chapter Fourteen | the last




Tęsknię za wszystkim co dotyczy Ciebie
Tęsknię za wszystkim o Tobie
Bez Ciebie

Widzę Twoje zielone oczy
Za każdym razem, kiedy zamykam swoje
Kiedy nie jestem obok ciebie
To tak jakbym była sama ze sobą

Ale nigdy nie powiedziałam Ci tego,
Co powinnam powiedzieć.
Nie, nigdy nie powiedziałam Ci,
Po prostu to ukryłam.

A teraz tego żałuję.


Miałam ogromną nadzieję, że to, co przed chwilą powiedziała do mnie Ann, okaże się tylko durnowatym żartem, ewentualnie snem. Ach.. Czymkolwiek, byleby tylko nie było to prawdą. 
Nie wiem ile czasu minęło, ale dalej stałam jak wryta, wpatrywałam się w czarny worek. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłam się poruszyć, ani tym bardziej odezwać.
W końcu dotarło do mnie to, o czym powiedziała mi przyjaciółka i ile sił w nogach ruszyłam przed siebie. Gdy wreszcie dobiegłam na miejsce, policjanci próbowali odciągnąć mnie od czarnego materiału, ale na darmo. Nie dałam się przesunąć. Musiałam zobaczyć na własne oczy, czy to prawda.
Wszystko działo się tak szybko... Kucnęłam przy worku i ujrzałam malutki otwór. Nie potrafię opisać tego, co mną kierowało, ale jakaś wewnętrzna siła dodała mi odwagi. Powoli zbliżałam dłoń do worka, nie zważając na krzyki policjantów, próbujących odciągnąć tłumy fanów coraz mocniej napierających na strefę, w której nie mieli prawa się teraz znaleźć. Swoją drogą, w tym całym bałaganie chyba nawet zapomnieli o mnie.

W tym momencie zdawało mi się, jakby ktoś zatrzymał film. Była kompletna cisza. Moja podświadomość kolejny raz płatała mi figla, co zdecydowanie mi nie pomagało.
W końcu zebrałam się na to, by chociaż na sekundę spuścić wzrok i delikatnie odsunąć czarny jak heban materiał. Wstrzymałam oddech, a zza worka zaczęły wysuwać się czerwone policzki... Czy potrzebowałam jeszcze jakiegoś dowodu? Absolutnie nie. Tylko jedna znana mi osoba odznaczała się tym. Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, a w moim gardle zbierała się ogromna gula. Wybuchłam płaczem. Nic mi nie przeszkadzało. Marzyłam tylko o tym, by wylać jak największą ilość łez. Chciałam ostatni raz na niego spojrzeć, ale fakt, iż już nigdy nie zatopię się w jego zielonych tęczówkach sprawił, że od razu zrezygnowałam. Wolałam, żeby pozostał w mojej pamięci jako zawsze uśmiechnięty, niż z zasychającą krwią na całym ciele.
Oplotłam swoimi palcami jego i natychmiastowo wyczułam nieprzyjemny chłód. Jednak nie stanowiło to dla mnie problemu. Chciałam po prostu spędzić z nim jeszcze chwilkę. Ostatni czas razem. Teraz było to dla mnie cenniejsze niż cały, pieprzony świat.



I pamiętam te wszystkie szalone rzeczy, które powiedziałeś
Zostawiłeś je biegające po mojej głowie
Zawsze tam jesteś
Jesteś wszędzie
Ale teraz chciałabym żebyś był tutaj.

Wszystkie szalone rzeczy, które zrobiliśmy
Nie myśleliśmy o tym, po prostu to robiliśmy
Zawsze tam jesteś
Jesteś wszędzie
Ale teraz chciałabym żebyś był tutaj.


Naprawdę nie wiem, ile czasu minęło dopóki policjanci w końcu mnie stamtąd zabrali. Minuta, godzina, a może więcej, może mniej? 
Kiedy dotarłam do dziewczyn i reszty drużyny, każdy był w szoku. Oczy wszystkich były zeszklone. Nawet pogodzie udzielał się nasz nastrój - momentalnie zrobiło się zimno, a niebo pokryły ciemne chmury.
- Wracajmy już - powiedziała Ann, cały czas ściskając moją rękę. - Zaraz będzie burza.
Nie odezwałam się. Nie miałam siły, by cokolwiek z siebie wydusić. Całą energię straciłam na płakaniu. Na domiar złego czułam, że za chwilę zacznę robić to samo. Tak też się stało. Ryczałam (bo na pewno nie można nazwać tego inaczej) tak głośno, że było mnie słychać na całą okolicę.
- Cailin, proszę. Spróbuj się uspokoić - przytulił mnie Marco, który wyglądał, jakby coś w nim pękło. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. 
Wszyscy odeszli, zostawiając nas samych.
- Jak mam się do cholery uspokoić?! - wrzeszczałam, wyrywając się bez rezultatu. - Dlaczego akurat on? - dodałam już nieco ciszej. - Dlaczego mordercy, gwałciciele gniją w więzieniach, podczas gdy Bóg zabiera do siebie ludzi, którzy ani trochę na to nie zasługują? Miał przed sobą całe życie. 
- Kompletnie nie wiem, co mam Ci odpowiedzieć...
- Oczywiście, że nie wiesz. Nigdy czegoś takiego nie odczułeś. Powiedz mi, tylko szczerze.. Przejmujesz się w ogóle tym wszystkim? - Cailin odwróciła się i z pogardą na niego spojrzała.
- Co Ty opowiadasz, do cholery?! Oczywiście, że mnie to boli. Może nie zawsze było między nami kolorowo, ale mimo to, bardzo go lubiłem. Świetnie się rozumieliśmy, o wszystkim rozmawialiśmy. 
- Nie opowiadaj bzdur, dobrze? Wiedziałam, jakie mieliście kontakty. Pewnie jego śmierć jest Ci nawet na rękę! 
Reus był już cały czerwony ze złości do tego stopnia, że stracił panowanie nad sobą.
- Jesteś egoistką! Myślisz tylko o sobie, widzisz tylko czubek swojego zasranego nosa! Gówno mnie już obchodzą Twoje wyssane z palca teorie. Myliłem się co do Ciebie. Jesteś taka sama, jak wszystkie inne - po tych słowach odszedł, nie zwracając uwagi na dziewczynę.
Cailin osunęła się na ziemię. Po raz pierwszy w życiu dotarło do niej to, co ktoś powiedział. Nigdy nie przejmowała się opinią innych ludzi, ale teraz było inaczej. Poczuła, jakby ktoś wbił w jej serce nóż, bynajmniej nie próbując go nawet wyciągnąć. Wiedziała, że to koniec i czuła się jeszcze gorzej.
Miała wszystkiego dość. Chciała uciec, zmienić wszystko i spróbować od nowa.
- Wracam do domu - powiedziała do siebie, podejmując jedną z bardziej spontanicznych decyzji swojego życia.


Cholera,
Ile bym dała, żebyś tu był.
Blisko.
Blisko.
Blisko.
 


***


Witam się z Wami po dość długiej przerwie :)
Zepsuł mi się laptop, to po pierwsze. Musiałam oddać go do naprawy i okazało się, że trzeba go całkowicie zresetować, bo po prostu się nie włączy. Jak się pewnie domyślacie - wszystkie rozdziały, które miałam napisane najzwyczajniej w świecie zostały usunięte.
Do tego doszła jeszcze nauka do testów gimnazjalnych, które swoją drogą poszły mi lepiej niż się spodziewałam. 
Ale już do Was wracam :)

Z takich rzeczy organizacyjnych:

  • Jest to ostatni rozdział tego opowiadania. Za jakiś czas dodam epilog. Taki był plan, mam nadzieję, że to zaakceptujecie.
  • Założyłam nowego bloga: KLIK . Na razie jest tam tylko prolog, gdyż zastanawiam się w dalszym ciągu nad bohaterami. Wiem tylko tyle, że Marco Reus nie będzie w niej sławny. Będzie normalnym (?) chłopakiem, który uczęszcza do liceum i tak dalej... Serdecznie zapraszam :)
  • TUTAJ na razie rozdział się nie pojawi, ale jak dodam, podam Wam tutaj informację.
 
Piosenki, których teksty zostały użyte w tym rozdziale, to:
 
Cóż... to chyba wszystko. Pozdrawiam! :)
 
 
 
 
 



2 komentarze:

  1. Nie wiem, co mogłabym napisać. Rozdział trzyma poziom, to dobrze. Smutny temat, co tu dużo mówić. Ale masz do tego rękę i po prostu dalej spełniaj się w tym :)

    luvmydortmund x

    OdpowiedzUsuń
  2. NO WIESZ! :C
    Zabijasz moje serduszko, Olka!
    Popieram koleżankę wyżej - mega smutny temat.
    Nie mogę uwierzyć, że już kończysz to opowiadanie. Przykro trochę, bo związałam się z nim. Ale pozostaję dobrej myśli, że epilog powali mnie na kolana :)
    Buzi!

    OdpowiedzUsuń