piątek, 5 czerwca 2015

Epilog





Blondyn wyswobodził dłoń spod białej pościeli sprawdzając, czy rzeczywiście obiekt jego westchnień leży tuż obok. Niestety, jak się okazało, był to tylko sen. Westchnął bezradny pod nosem, jakby mogło to cokolwiek zmienić. Czuł do siebie urazę za to, co powiedział Cailin. Nie powinien się tak do niej odzywać, zwłaszcza, że dziewczyna bardzo dużo ostatnio przeszła. Był na nią wściekły, ale ją kochał. Usiadł na łóżku, a jego wzrok podążył za okno. Rio de Janeiro właśnie budziło się do życia. Marco wstał i cały czas zastanawiał się, co powinien w tej sytuacji zrobić. 
- Jadę do niej - oznajmił, czym prędzej zakładając buty, drugą zaś ręką zabierając telefon i portfel.
Jak powiedział, tak zrobił. Nie zważając na pytania kolegów z drużyny i tłumy przechodniów proszących o autograf, biegł ile sił w nogach. Marzył tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się przy dziewczynie, dla której postanowił zmienić swoje życie. Dla której chciał zmienić siebie.


Po około trzydziestu minutach stał przed hotelem, zupełnie nie wiedząc co robić. Jakaś niewidzialna siła dodała mu odwagi i sprawiła, że blondyn wszedł do środka. Jak najszybciej podbiegł do windy, chcąc być już przy dziewczynie. Chciał przeprosić. Wybrał numer piętra i po chwili wpatrywał się w swoje odbicie. Był niewyspany, o czym świadczyły sińce pod brązowymi oczami. Kiedy usłyszał charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi windy, szybko ruszył przed siebie. Nawet nie wiedział kiedy znalazł się pod pokojem Cailin. Otworzył drzwi i nie zastał nikogo. Kompletna pustka.
- Cailin? - rozglądał się po pomieszczeniu, a jego oczy stawały się coraz większe. - Gdzie jesteś?
Za każdym razem odpowiadała mu cisza.
Zaczął jej szukać. Wyszedł na balkon, zaglądnął do łazienki, a nawet do szafy. Nigdzie nie było blondynki, ani chociażby jej rzeczy. 
- To już nie jest śmieszne.. Wyjdź, proszę - błagał w nadziei, że będzie to głupi żart, a po chwili dziewczyna wyskoczy i krzyknie: "Niespodzianka!". Niestety, nie było jej tu.
Miał już wychodzić do recepcji i tam o wszystko zapytać, lecz kątem oka dostrzegł małą, bielutką kartkę, leżącą bezwładnie na łóżku. Wziął ją do ręki, i z każdym przeczytanym zdaniem w gardle rosła mu coraz większa gula. 


Kochany Marco,
Kiedy to czytasz, jestem już w drodze do Anglii. Przepraszam.
Wiem, że postępuje jak ostatni tchórz, ale ja po prostu nie mogę tak żyć. 
Nie byliśmy sobie pisani. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam. 
Chciałabym, żebyś ułożył sobie życie beze mnie. Ale nie zapominaj, że w Twoim życiu pojawiła się pewna blondynka, której zawróciłeś w głowie. 
Ja nie zapomnę. Nie potrafiłabym.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci wszystkiego najlepszego, bo naprawdę na to zasługujesz.

Cailin. 



Nie wytrzymał. Rozpłakał się jak małe dziecko. Nie przyjmował do siebie myśli, że już więcej jej nie zobaczy. 
- Proszę, wróć... - z jego oczu wypływały kolejne hektolitry łez. - Ja dopiero uczyłem się kochać...



Cztery lata później


Od pamiętnych wakacji w Brazylii minęły już dwa lata. Z początku było mi trudno pozbierać się po tym, co zrobiłam, ale nigdy nie żałowałam swojej decyzji. Czasem rzeczywiście myślę sobie: "Co by było gdyby?", ale tylko przez chwilę zaprzątam sobie tym głowę. 
Zmieniłam się. Tamten wyjazd zmienił mnie i moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Wróciłam do Londynu i wychowuję małych bliźniaków. Zaraz po moim powrocie zaczęłam się źle czuć. Wymioty, zawroty głowy, nudności.. Postanowiłam udać się do lekarza i jak się okazało - zaszłam w ciążę. Po dziewięciu miesiącach na świat przyszła dwójka najsłodszych chłopców na świecie. Są identyczni, a w dodatku noszą imiona po najważniejszych mężczyznach mojego życia. Kiedy oglądam mecze, dalej na dźwięk nazwiska "Reus" mam motylki w brzuchu, ale teraz odczuwam to inaczej. Kto wie? Może mocniej?
Kiedy wracam myślami dwa lata wstecz, to najbardziej w pamięci zapadły mi słowa staruszki, która dwoma zdaniami zmieniła mój światopogląd.


- Nie przejmuj się, skarbie – pogładziła ją po włosach, ale dziewczyna nie potrafiła przestać płakać. Ponownie ukryła twarz w dłoniach, wracając do poprzedniej pozycji. – Płacz nie jest oznaką naszej słabości, ale tego, że bardzo nam na kimś zależy. Życie bywa naprawdę okrutne wobec nas, ale nie możemy zapominać, o tym, że nic nie dzieje się bez powodu. Z biegiem czasu i Ty to zrozumiesz. Gwarantuję.



Teraz już to wiem. Dorosłam i odżyłam.

- Erik! Marco! Mówiłam Wam, że w domu nie bawimy się piłką! - zawołałam i pobiegłam do trzyletnich chłopców, chcąc zapobiec stłuczeniu dziesiątego z kolei wazonu. 


Byłabym głupia pisząc, że to koniec historii Marco i Cailin.
To dopiero początek ich nowego życia. 



Od autorki: Codziennie spotykamy ludzi, którzy zmieniają nas na zawsze. Jedni zostają, drudzy odchodzą, ale jedno jest pewne - wszyscy wnoszą coś do naszego życia. Każde doświadczenie w naszym życiu, zarówno dobre jak i złe, czegoś nas uczy. Nie żałujcie złych decyzji, bo tak naprawdę to na nich poznajemy siebie tak naprawdę. To one najbardziej na nas wpływają i pokazują, że - tak jak w tytule opowiadania - nic nie dzieje się bez powodu.


***
Pisząc ten epilog, wzruszyłam się, bo ta historia powstawała i jakby "dorastała" wraz ze mną. Również wiele się nauczyłam, a los chciał, że wiele osób podczas jej pisania, przewinęło się przez moje życie.

Zanim przejdę do podziękowań, chciałabym Was o czymś poinformować.


POSTANOWIŁAM NAPISAĆ DRUGĄ CZĘŚĆ TEJ HISTORII.


Chciałam to rozwinąć, bo nie zdążyłam zrealizować wszystkich pomysłów, jakie miałam zaplanowane na tą opowieść. Mam nadzieję, że się cieszycie tak samo jak ja :)
 Na razie chciałabym troszkę coś zacząć, a wrócę na wakacjach z obiecaną drugą częścią.

A teraz podziękowania:

W pierwszej kolejności dziękuję Gabrysi, która zawsze potrafiła i nadal potrafi pomóc, nie tylko jeśli chodzi o samą historię. Piszesz cudownie i mam nadzieję, że wkrótce na mojej półce znajdzie się Twoja książka ;)

Dziękuję Dominice, której sugestie zawsze okazały się być jak najbardziej pomocne.

Dziękuję Kamoncikowej Kali, Jull i Weronice Muller za to, że chętnie (mam nadzieję) komentowały moje wypociny.

I NAJWAŻNIEJSZE!!!
Dziękuję każdej osobie, która tutaj zaglądnęła i postanowiła napisać coś od siebie. Dziękuję Wam za każde wejście i przeczytane słowo. Kilka razy miałam ochotę rzucić tym w cholerę, ale dzięki Wam tego nie zrobiłam i będę Wam wdzięczna do końca życia.

I mam ostatnią prośbę...
Nawet jeśli nie komentowaliście na bieżąco, ale czytaliście, chciałabym, żebyście postawili chociaż kropkę w komentarzu. Chcę zobaczyć, ile Was naprawdę było.


Jeszcze raz Wam bardzo, bardzo dziękuję,
Ola xxx

p.s: jestem tutaj: KLIK
 




 
 

5 komentarzy:

  1. OMG! Erik i Marco, jak uroczo :o
    Jednak wolę Cailin i Reusa razem :))
    Buziaki! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny epilog :3
    Matko pare łez mi poleciało, jak czytałam :'( Odjechała, ale są bliźniaki :) Myślałam, że Marco zaraz będzie jechał do niej, błagał o wybaczenie i będą żyć długo i szczęśliwie, ale BĘDZIE II CZĘŚĆ!! :D Jejku, bardzo się cieszę.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny na następną część :*

    OdpowiedzUsuń